Czasem oglądam bajki, bo w każdym tkwi pragnienie, by dobro zwycieżało. Poszedłem na seams w 3D. Tuż przed właściwym filmem pokazano jakieś monstrum rodem z Frankensteina o martwym piesku. Ale to pomińmy.
Opowieść zaczęła się toczyć utartym szlakiem: królewscy rodzice, książęta, niepokorna księżniczka i coś. Tym razem był to niedźwiedź, którego postać przewijała się z pełną konsekwencją. Pokazano dzieciństwo księżniczki i spotkanie z okrutnym niedźwiedziem. Aby nie przedłużać czas przeskoczył w wiek dorastania i tutaj pojawia się już zbuntowana księżniczka Merida, która buszuje po okolicy konno i strzela do wszystkiego z łuku. A strzela jak nikt w całym królestwie.
Życie nastolatki komplikują rodzice, a właściwie matka-królowa i jej dążenie do tego, by córka spełniła swój obowiązek i poślubiła jednego z lordów. Oczywiście Merida nie zamierza poddać się tej tyranii i ucieka w gniewie na swym rumaku. W głębi lasu spotyka czarownicę i kupuję klątwę, która ma wpłynąć na zmianę decyzji przez królową.
I tutaj zaczynają się kłopoty królowej, króla, córki, braci i całego królestwa. Pojawia się okrutny niedźwiedź. Oczywiście, jak to w bajkach bywa, wielki niedźwiedź nie jest niedźwiedziem, a królowa jest niedźwiedziem. Merida żałuje tego co się wydarzyło i pragnie naprawy tej szkody oraz zmiany samej siebie. To się spełnia- jak to w dobrej bajce.
Nie opiszę wszystkich szczegółów, bo po co iść do kina na film, który się zna na wylot.
Grafika z górnej półki, dźwięk, dubbing oraz teksty również. Jedyne do czego ja się przyczepiam, to scenariusz. Do sceny spotkania z czarownicą jest dobrze, wesoło i dynamicznie. Potem brak pomysłów, nuda i dłużyzna.
Ogólnie: polecam do obejrzenia połowy, a drugą jak kto chce.
|